Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Jn 14, 2–6
Panorama
Stojąc na początku drogi nie mogę zobaczyć jej końca. W przypadku drzwi jest inaczej, wystarczą dwa, trzy kroki i już jestem po drugiej stronie. Kiedyś przemierzanie drogi rozkładało się na dni, miesiące, nawet lata. Dziś pomijamy całe fragmenty dróg jadąc samochodem, lecąc samolotem. Lecz w drodze szczególne jest to, że nie sposób oszacować jej długości, etapów, stopni trudności. Trzeba więc pewnego określonego sposobu na jej pokonywanie. Potrzeba gospodarowania siłami, postojów, odpoczynku, rozpędu przed trudniejszymi fragmentami oraz zwolnienia, gdy trzeba odpocząć. Potrzeba jasno określonego celu, który wytrzyma próbę czasu.
Droga bywa nijaka, nużąca, wręcz nudna i czasem to jej główna trudność. Codzienność, nic ciekawego się nie dzieje: już zapomniałem, skąd wyszedłem, dokąd idę i po co. Nachodzą pytania o sens, o potrzebę, konieczność, chęć. Czasem odwrotnie – na pytania nie ma czasu, nie ma czasu na odpowiedzi, działać trzeba odruchowo, automatycznie, intuicyjnie.
Zbliżenie
Nie ukrywam, że nawet sam jestem zdziwiony własnym wyborem zdjęcia. Nie wyróżnia się ono niczym, nie narzuca się swoim tematem, formą ani nastrojem. Ta droga jest nieabsorbująca; to przestrzeń, którą po prostu trzeba przemierzyć, ale nie ma się w niej czym zachwycać. Dlatego w trakcie przemierzania można poddać się np. medytacji.